8.06.2016

Rozdział 3

W końcu wzięłam się za pisanie! Myślałam, że to się nigdy nie stanie, ale jednak.. 
Gajeel: I co, mamy ci gratulować, bić brawa czy jak?
Oh, zamknij się! Powinieneś być zadowolony, że wzięłam się do czegoś pożytecznego, a nie kurde!
Gajeel: Phi... co jeszcze? Może mam cię chwalić?
No mógłbyś... -,-
Gajeel: Hahaha, co jeszcze?!
Dobra, siedź cicho dupku! Idź żryj ten swój metal!
~*~
Szedł wolno przez park. Z silniejszymi podmuchami wiatru jego włosy falowały. W jego zielonych tęczówkach nie można było rozpoznać co teraz czuje. Szedł tak po prostu i zastanawiał się nad czymś. Mijał pojedyncze ławki, drzewa i jakichś ludzi, którzy stali sami lub w niewielkich grupach. Doszedł w końcu na most. Stanął przy barierce opierając się o nią łokciami, a w tafli wody ujrzał swoją twarz. Różowe włosy opadły mu trochę na oczy. Poprawił je ręką, a te wróciły na swoje miejsce. Westchnął. Dostrzegł nagle znajome kosmyki włosów. Ten blond... to Lucy! Spojrzał na nią wielkimi oczami. Zauważyła go. Ich spojrzenia skrzyżowały się. 
- Natsu... - szepnęła. Ale usłyszał to. Uśmiechnął się niepewnie po czym powoli do niej podszedł.
- Lucy.. nie widziałem cię od tamtego dnia, kiedy uciekłaś. - powiedział trochę smutnym głosem. Dziewczyna zacisnęła nerwowo pięści. - Dlaczego? - zapytał poważnie.
- Nie mogę ci powiedzieć. Przepraszam. - mruknęła i chciała odejść, ale zatrzymał ją chwytając obiema dłońmi mocno za ramiona.
- Powiedz mi! - powiedział to tak, że Lucy aż przeszły ciarki. Zacisnęła wargi a następnie wypuściła powietrze z ust.
- Boję się. Rozumiesz to? Boję się! Nie potrafię żyć jak wszyscy dookoła... nigdy nie potrafiłam. Jeśli ci zaufam możesz mnie zranić. Potem znowu zostanę całkiem sama. Dlaczego miałabym wyjść z mojej bezpiecznej strefy, w której nikt nie może mnie zranić, tylko po to by przekonać się, że miałam rację co do ciebie i wszystkich innych? - po tych słowach wyraz twarzy Natsu diametralnie się zmienił. Był zły. Jak mogła mówić takie rzeczy?!
- Lucy, tylko ty siebie ranisz. - oczy blondynki powiększyły się. Nie wierzyła w jego słowa.
- Niby czemu? Co ty możesz wiedzieć? - wyrwała się z jego uścisku, a w jej oczach pojawiły się łzy. Spuściła głowę.
- Postawiłaś wokół siebie niewidzialną barierę, która więzi cię w tej całej chorej samotności. Gdybyś tylko pozwoliła dopuścić do siebie fakt, że można być szczęśliwym z innymi to teraz ty i ja moglibyśmy siedzieć gdzieś razem, mógłbym być twoim przyjacielem. Co się stało, że mnie odrzucasz? - zapytał. Tak strasznie chciał zrozumieć uczucia Lucy. Chciał jej pomóc, ale jak miał to zrobić skoro nie wiedział co jej jest?
- Wracając do domu wchodzę do pustego korytarza, do ciszy. - zaczęła trzęsącym się głosem. - Nikt mnie nigdy nie wita. Nie pomagam mamie w kuchni czy w sprzątaniu, bo jej nie ma. Nie czekam na tatę wieczorem, żeby zapytać jak było w pracy, bo jego też nie ma. Nie ma ich. Odeszli kiedy tylko zjawiłam się na tym świecie. - wtedy kompletnie się załamała, wybuchnęła płaczem. 
- Nie płacz! - poprosił i mocno ją przytulił. Mocno przycisnął ją do swojej piersi chowając nos w jej pięknych, aksamitnych włosach. - Przepraszam... nie wiedziałem. Gdybym tylko znał prawdę nie zachowywałbym się tak. Ale ja ci chciałem pomóc! Cały czas męczyła mnie świadomość, że chodzisz sama i nigdy się nie uśmiechasz... - dodał zmieszany. Głaskał ją po głowie, próbując uspokoić. 
- N-Natsu...? - spytała cicho. Jej dłonie były mocno zaciśnięte na koszulce chłopaka. Twarz miała częściowo schowaną za włosami. Całe jej ciało praktycznie przylegało do niego.
- Tak? - odpowiedział z troską.
- Dziękuję. Chciałabym... żebyś przy mnie został, dobrze? - poprosiła. Uśmiechnął się i objął ją najczulej jak potrafił.
- Jasne. Zostaniemy przyjaciółmi. - po tych słowach na twarzy blondynki także pojawił się uśmiech. Chyba miał racje, ukrywanie się za postawionym przez samego siebie murem było i jest największym jej błędem. Co ona sobie myślała? Że w ten sposób sobie pomoże? Jedynie zaszkodziła i to nie tylko sobie samej... Czas zacząć żyć na nowo!

~*~

Szła powoli ulicami Magnolii. W jej głowie był tylko jeden chłopak o cudownych, kruczoczarnych włosach i równie ciemnych oczach - Gray Fullbuster. Jej największa miłość odkąd pamiętała. Niestety, nieodwzajemniona. Łudziła się, że może kiedyś coś do nie poczuje, ale... myliła się. 
Było dzisiaj na tyle ciepło, że mogła ubrać zwykłą, jasno niebieską sukienkę. Idąc przed siebie miała spuszczoną głowę. Nie patrzyła co stoi lubi kto idzie przed nią i takim oto sposobem wpadła na, nikogo innego, jak Graya. Odbiła się od jego pleców i cofnęła w tył. Spojrzała na niego zdezorientowana. Kiedy zauważyła, że to on a ich spojrzenia skrzyżowały się zrobiła się cała czerwona.
- G-Gray... - jęknęła cicho.
- O, hej Juvia. - powiedział, lekko się uśmiechając. Dłońmi chwyciła koniec swojej sukienki i zaczęła go miętolić w palcach. - Ładnie dziś wyglądasz! - skomentował jej wygląd. Zdziwiona spojrzała w dół, na swoją sukienkę.
- N-nie patrz na mnie.. proszę! - odpowiedziała szybko spanikowana. - Jestem gruba! Nie patrz! - dodała pospiesznie i sukienką próbowała zakryć swoje uda.
- Co? Ej, Juvia, uspokój się... - pomachał zdenerwowany rękoma. 
- Gray nie może patrzeć na Juvię, kiedy wygląda tak okropnie! Niech Gray nie patrzy! - z jej oczu zaczęły lecieć łzy. Złapał ją za ramiona i potrząsnął nią najdelikatniej jak się dało. Spojrzała na niego zdziwiona.
- Juvia, przecież powiedziałem, że wyglądasz ładnie! - jego ton był poważny. Wiedziała, że go zezłościła.
- Ja... przepraszam. - odpowiedziała, ocierając lewy policzek wierzchem dłoni. Prawy otarł jej chłopak. Zarumieniła się i cofnęła parę kroków tył.
- Szłaś w jakieś konkretne miejsce? - spytał spokojnie z delikatnym uśmiechem.
- Nie, Juvia wyszła na zwykły spacer. A Gray szedł gdzieś? - odpowiedziała ze spuszczoną głową, zakładając kosmyk włosów za ucho.
- W sumie to chyba nie, przechadzam się po mieście. Myślałem, żeby wpaść do Natsu, ale nie odbiera telefonu. Pewnie śpi albo szwenda się gdzieś sam. - czarnowłosy wzruszył ramionami z obojętną miną. - Może przejdziemy się gdzieś, co? - zaproponował niebieskowłosej.
- Hę? Gray proponuje Juvii spacer? - zapytała niepewnie.
- Jasne, czemu nie? - posłał jej delikatny uśmiech i ruchem ręki pokazał, żeby poszła za nim. Sam odwrócił się i ruszył przodem. Dziewczyna dobiegła do niego z wielkim zadowoleniem, a uśmiech nie schodził z jej twarzy ani na chwilę. - Może opowiesz coś o sobie? - zapytał chłopak.
- Hm, a co Gray chciałby wiedzieć? - dopytała.
- No nie wiem... czym się interesujesz? - minęli stoisko z warzywami i owocami i skręcili w długą alejkę, która prowadziła do wyjścia z Magnolii.
- Oh, Juvia uwielbia wodę! Od małego pływa i chodzi na zawody pływackie! - jej głos wydawał się pełen entuzjazmu i taki też był.
- Woda, tak? To dobrze się składa, zabieram cię teraz w miejsce, które na pewno ci się spodoba. - chwycił ją za nadgarstek i zaczął biec, ciągnąc za sobą dziewczynę. Ze zdziwienia prawie się potknęła.
- Jakie to miejsce? Gdzie mnie zabierasz? - spytała lekko zdyszana, ale nie uzyskała odpowiedzi. Będąc na rozległym wzgórzu za Magnolią wyślizgnęła rękę z jego uścisku i zatrzymała się cała zdyszana. Oparła się dłońmi o kolana i zaczęła szybko oddychać.
- Masz słabą kondycję mimo, że pływasz! - zaśmiał się delikatnie dysząc.
- Masz jeszcze siłę, żeby biec? - rzuciła mu spojrzenie pełne zaskoczenia.
- No jasne! Jeśli jesteś zmęczona to wskakuj na barana. - stanął do niej tyłem i ugiął nogi, by dziewczyna nie miała kłopotu z wskoczeniem mu na plecy. 
- Co? Nie, nie, nie! - pomachała speszona rękoma i kontynuowała bieg. - Dam radę dalej biec! - zawołała i nagle straciła grunt pod nogami, po czym wylądowała na ziemi. Jęknęła głośno, kiedy jej twarz spotkała się z twardą glebą. Złapała się za bolący nos i z ociągnięciem zaczęła się podnosić. Po chwili jednak stała na nogach podtrzymywana przez Graya.
- Właśnie widzę jak biegniesz. - zaśmiał się, a po chwili jej stopy oderwały się od podłoża. Chłopak wziął ją na ręce, a ona cała czerwona skuliła się, nadal trzymają w palcach swój obolały nosek. Po jakimś czasie postawił ją z powrotem na nogach, a ona ujrzała przed sobą najzwyklejszy a zarazem najpiękniejszy strumyk. Po drugiej stronie stały drzewa, wszystkie w rządku obok siebie. A woda była tak czysta i przejrzysta, że mogła posłużyć za lustro. - Rozbieraj się. - usłyszała te słowa. Spojrzała przerażona na Graya, a on zorientował się, że powiedział to trochę nieodpowiednio. - Znaczy się, ten... mi chodziło, że wiesz... no... ugh! - uderzył się otwartą dłonią w czoło. - Zabrałem cię tu, żebyś mogła popływać. Mówiłaś, że lubisz wodę. - podrapał się w tył głowy. Na jej policzkach pojawiły się rumieńce. Delikatnie się uśmiechnęła.
- Jasne. I chętnie bym popływała, ale... nie chcę, żebyś mnie oglądał. - odwróciła głowę i zakryła twarz włosami. 
- Jak to?-zdziwił się trochę.
- Po prostu wstydzę się pokazywać komukolwiek moje ciało. - wytłumaczyła i odwróciła się plecami do Graya.
- Juvia, nie musisz się mnie wstydzić. Uważam, że jesteś śliczna. - położył jej dłoń na ramieniu, a ona poczuła niekontrolowane ciepło. Po całych plecach przeszły ją dreszcze. 
- A czy Gray będzie pływał z Juvią? - spytała dość nieśmiało i spojrzał niepewnie w jego kierunku. 
- No tak, w końcu po to tu przyszliśmy! - zawołał uśmiechnięty i zrzucił z siebie niebieski T-shirt. Na twarzy niebieskowłosej pojawiły się ogromne wypieki na widok umięśnionego torsu jej ukochanego. Zakołowało jej się w głowie i zaczęła tracić równowagę. - Hm, wszystko dobrze? - złapał ją za rękę w ostatniej chwili i ustawił do pionu, łapiąc za ramiona.
- Co? - tylko tyle mogła z siebie wydusić, kiedy wróciła do rzeczywistości.
- Pytam czy wszystko dobrze? - powtórzył nerwowo.
- Tak, tak! Daj mi chwilkę... - odwróciła się i prawą ręką złapała za lewe ramiączko sukienki. Zaczęła je zsuwać po swoim idealnym i gładkim ramieniu. Gray zaczerwienił się delikatnie i również odwrócił się do dziewczyny tyłem, po czym schylił się i zaczął ściągać swoje buty. Następnie zdjął spodnie i rozciągnął się niedbale. Kiedy znowu zwrócił wzrok na swoją towarzyszkę, zaniemówił. Miała idealnie szczupłe nogi, nie za grube i nie za chude, biodra były na szerokości jej ramion co sprawiało, że wyglądała bardzo kobieco, a talie miała szczupłą i wąską. Piersi były dość pokaźnej wielkości, pośladki również. Mimo to najbardziej z tego wszystkiego przykuł jego uwagę uśmiech dziewczyny. Był szeroki i śliczny, a oczy wpatrzone w taflę wody rozmarzone i lśniące. Kolor jej tęczówek był tak ciemny, że przypominał czarny. 
Po kilku sekundach ciszy Juvia zorientowała się, że jego wzrok jest w nią wbity. Jedną ręką starała się zakryć swoje piersi, a druga zwisała wzdłuż jej prawego boku zaciśnięta nerwowo w pięść. 
- To idziemy pływać? - posłała mu uśmiech i podeszła, chwytając jego dłoń. Speszył się trochę tym gestem, ale odwzajemnił go. Powoli ruszyli w kierunku wody. Będąc kilka centymetrów od strumyku puściła jego dłoń i włożyła do niego nogę. Zaraz potem drugą, a kilka chwil później była w nim po pas. - Dość tu płytko. - stwierdziła, ochlapując się wodą by przyzwyczaić ciało.
- Tutaj tak! - po tych słowach poczuła pchnięcie i znalazła się pod wodą. Wynurzyła się i potrząsnęła nerwowo głową. Rzuciła mu gniewne spojrzenie, ale zaraz potem zaczęła się śmiać.
- Masz rację, jednak nie jest tak płytko! - zachichotała. Ułożyła się w pozycji leżącej na tafli wody i zaczęła płynąć tyłem. Dogonił ją zaraz. Teraz płynęli jednym tempem obok siebie. 
- Interesujesz się tylko pływaniem? - spytał nagle.
- Hm? A... tak. Nie zastanawiałam się nigdy nad czymś jeszcze. - odparła i obróciła się na brzuch. 
- Ładnie ci z mokrymi włosami.. - mruknął, a jego oczy wpatrywały się w jej twarz. Zaczerwieniła się i zanurkowała. Wyprzedziła go i podpłynęła do brzegu, na którym znajdowały się drzewa poustawiane w rządku. Wyszła z wody i usiadła na trawie. - Coś nie tak? - podpłynął do niej i zrobił to samo.
- Nie. Z Juvią wszystko jest okej! - uśmiechnęła się szeroko. - Może lepiej będzie tu posiedzieć i porozmawiać? - zaproponowała. 
- Jeśli chcesz.. - wzruszył ramionami. - Mogę o coś spytać? - zapytał po chwili.
- Pewnie. - przytaknęła.
- Czy ty... - urwał i podrapał się w tył głowy. Westchnął i zarumienił się.
- No powiedz, Juvia odpowie! - zachęciła go do zadania pytania.
- No bo... tak się zastanawiałem i... jesteś we mnie zakochana? - wypowiedział to ostrożnie i cicho, a kiedy spojrzał na twarz dziewczyny nie wiedział, czy dobrze zrobił, że zapytał. Wpatrywała się w niego smutnymi oczami, a jej policzki były delikatnie zaróżowione. Nie wyrażała jednak żadnych emocji. Westchnęła i uśmiechnęła się niemrawo.
- Tak, Gray. Juvia jest w tobie zakochana. - czarnowłosy nie mógł uwierzyć, że powiedzenie tego przyszło jej z taką łatwością. Po tym dostrzegł samotną łzę na jej prawym policzku.
- J-Juvia... - jęknął, nie bardzo wiedząc co ma teraz zrobić. Niebieskowłosa szybko przetarła policzek wierzchem dłoni, a potem weszła do wody i podpłynęła do przeciwnego brzegu. Wyszła z jeziorka i podeszła do swoich ubrań. Kiedy chciała je podnieść chyba zorientowała się, że nadal jest mokra. Przeczesała włosy rękami i złapała się za ramiona.
- Cholera! - powiedziała cicho do siebie. - Zrobiło mi się zimno... - dodała, masując dłońmi swoje odkryte ramiona. Wtedy poczuła na sobie jakiś ciepły, miękki materiał i mocny uścisk. 
- Trochę się trzęsiesz. - czarnowłosy mruknął cicho w jej włosy. Przeszły ją niekontrolowane ciarki, ale nie wyrwała się z jego uścisku.
- G-Gray... - jej głos delikatnie drżał kiedy wymawiała jego imię.
- Przepraszam, że wtedy o to zapytałem. Nie chciałem sprawić ci przykrości. - odpowiedział trochę głośniej i przycisnął ją do siebie jeszcze mocniej. 
- Jasne, wszystko okej. - pokiwała głową, a potem odwróciła się do niego przodem i mocno wtuliła w jego tors. Obejmował ją najmocniej jak tylko potrafił. Wiedział, że ją zranił, ale po prostu musiał to wiedzieć...

~*~

Mała, niebieskowłosa dziewczyna szła ulicą w tylko sobie znanym kierunku. Włóczyła nogami po betonie i kompletnie nie zwracała uwagi na przechodniów. Miała mocno podkrążone oczy i bardzo zmęczoną twarz. Miało się wrażenie jakby nie spała jakieś trzy dni albo i więcej. Jej bluza, która była nieodłączną częścią jej ubioru dziennego była trochę brudna od ziemi, a dresy w niektórych miejscach ponaciągane. Jeden z butów był rozwiązany i co chwilę potykała się o latające sznurówki. W końcu jednak skręciła w jakiś zaułek tracąc przy tym kompletnie równowagę, a na koniec wpadła na ścianę jednego z budynków i zsunęła po nim. Siedząc na ziemi poczuła mdłości i zwymiotowała obok siebie. Myślała, że zaraz odleci całkowicie...
Na szczęście tą samą ulicą szedł nie kto inny, jak Gajeel. Miał w uszach słuchawki. Mijając zaułek dostrzegł pod ścianą znajomą mu osobę. Wyłączył muzykę i spojrzał w tamtym kierunku, a na jego twarz wkradł się kpiący uśmieszek.
- No, no. Naćpany kurdupel. Nieźle! - zaśmiał się i podszedł do niej. Kucnął na przeciw niej i spojrzał uważnie na jej twarz. Po kilku chwilach podniosła na niego przyćmiony wzrok i zmarszczyła brwi. - Hej, hej mała. Widzę, że sobie pobalowałaś! - zażartował, ale w odpowiedzi usłyszał jedynie głośny jęk. Wykrzywił się na ten dźwięk i westchnął. - Same problemy z tymi babami. - powiedział i wziął ją na ręce. Wyszedł z zaułku i skierował się w stronę swojego domu. Odniósłby ją do niej, ale nie miał zielonego pojęcia gdzie może mieszkać. - Masz u mnie dług... - mruknął i przyspieszył kroku. Po niespełna 15 minutach dotarł na miejsce. Na szczęście jego mama poszła do pracy i miała wrócić dopiero późno w nocy. Drzwi otworzył łokciem, a zamknął kopniakiem. Na sam początek ułożył ją na kanapie, ale nie chciał, żeby zarzygała dywan czy cokolwiek innego w salonie, więc przeniósł ją do swojej sypialni. Ułożył ją delikatnie na łóżku i spojrzał na jej twarz, która wydawała się być taka spokojna. - Ciekawe o czym sobie teraz śnisz, maluchu. Pewnie o jakichś zmutowanych pająkach albo latających wielorybach. Gihi! - zachichotał. Przez kilka minut patrzył na nią z uśmiechem, a potem podrapał się w tył głowy. - Chyba przydałaby się jakaś kawa... - zdjął z siebie bluzę i rzucił ją na swoje łóżko obok dziewczyny, po czym wyszedł.
Kiedy on zajmował się przygotowaniami czegoś ciepłego do picia ona wstała i rozejrzała się po pomieszczeniu, w którym aktualnie była. Głowa jej pulsowała z bólu i nie orientowała się gdzie jest, ale wiedziała, że na pewno nie tam gdzie zasnęła, czyli pod ścianą w brudnym zaułku. Wstała i oparła się chwiejnie o szafkę nocną. Powoli zrzuciła z siebie bluzę, a potem zsunęła z siebie dresy. Następnie niezdarnie zdjęła buty i skarpetki. Wszystko rzuciła na jedną kupę w kąt i spojrzała na łóżko. Zobaczyła na nim jakąś czarno-czerwoną bluzę. Podeszła i wzięła ją w ręce. Była... ogromna! W porównaniu do jej bluzy na pewno. Założyła ją na siebie z trudem, a kiedy już to zrobił ułożyła się wygodnie w łóżku. Zamknęła oczy i zdążyła usłyszeć tylko, jak drzwi pokoju otwierają się, a potem zasnęła. Nie wie nawet ile spała, ale kiedy się obudziła było po 23. Nadal bolała ją głowa, ale już mniej. Orientowała się w miarę gdzie jest. Podniosła się do pozycji siedzącej i rozejrzała dookoła siebie. Jej wzrok zatrzymał się na chłopaku, który siedzi na ziemi i opierając ręce i głowę na łóżku śpi. Była zaskoczona. Poznała go. To Gajeel. Spojrzała na siebie i zorientowała się, że siedzi w czyjejś bluzie i samej bieliźnie. 
- Co tu się dzieje...? - zapytała samą siebie, po czym złapała się za głowę i zawyła głośno. Pulsujący ból wrócił i ogarnął całe jej ciało. Wtedy usłyszała jakiś cichy jęk. Spojrzała na chłopaka, który otworzył delikatnie oczy i przetarł je jedną ręką. Skierował na nią wzrok, a ich oczy skrzyżowały się. 
- Ileż można spać? - zapytał jak gdyby nigdy nic. Jakby dziewczyna, po części naga, leżąca w jego łóżku to była najnormalniejsza rzecz na świecie. - Jak się czujesz, kurduplu? - podniósł się i przeciągnął.
- B-Boli mnie głowa... - odpowiedziała niemrawo i próbowała wstać, ale na marne.
- Lepiej siedź. Mam dla ciebie kawę, ale tak długo spałaś, że jest już zimna jak lód. Zrobię ci nową, poczekaj sekundę. - powiedział to i wyszedł. Wrócił po kilkunastu minutach z kubkiem parującego napoju.Podał go dziewczynie, a ona przyjęła go z chęcią, po czym wzięła ogromny, rozgrzewający łyk. Uśmiechnęła się i westchnęła z zadowoleniem.
- Dawno nie piłam dobrej kawy... - powiedziała nagle i spojrzała ukradkiem na czarnowłosego. Siedział na krześle obrotowym przy biurku, a w dłoni trzymał jakiś zeszyt, w którym coś robił. - Co to, pamiętnik? - odstawiła kubek i ułożyła się na brzuchu.
- Pfy, myślisz, że ktoś taki jak ja mógłby prowadzić pamiętnik? Śmieszne! - prychnął chamsko a uśmiech, który wcześniej widniał  na twarzy niebieskowłosej zamienił się w irytację. - Szkicuje w tym zeszycie... - dodał i wrócił do kreślenia kółek i kresek długopisem. W jej oczach pojawiło się zaciekawienie.
- A co teraz szkicujesz? - spytała z wyraźnym zainteresowaniem. - Mogę? - wyciągnęła rękę w jego stronę. Spojrzał na nią i z westchnieniem obojętności podał jej zeszyt. Pochwyciła go od razu i zaczęła przeglądać od pierwszej strony.
- Nie wiem czy cokolwiek ci się spodoba. Poza tym to tylko szkice. - rzucił długopis na biurko i oparł się o oparcie krzesła obrotowego. Levy jednak uważnie przeglądała każdy rysunek, a w jej oczach pojawiało się coraz to więcej ciekawości.
- Lubisz smoki? - zapytała nagle i pokazała szkic jednego z nich. Przytaknął głową. Po tym wróciła do oglądania. W końcu dotarła do tego, co akurat zaczął szkicować przy niej. Zdążył zrobić głowę, ramiona, biust i włosy. Ewidentnie było widać, że to dziewczyna. Z pleców wyrastały jej skrzydła, a z głowy rogi. - Co w nich lubisz najbardziej? 
- Sam nie wiem. Od dzieciństwa je lubię. - odpowiedział sucho.
 - Fajnie. - stwierdziła i oddała mu jego ''szkicownik''. Przeciągnęła się, a potem położył na plecach.
- Widzę, że ci tu dobrze. Zdążyłaś się rozgościć, a nawet przygarnąć moją bluzę. Gihi. - zaśmiał się i wskazał na to, co miała na sobie.
- Ah, to twoja bluza? Sorry. - ziewnęła. - Zanim uderzyłam w kimę wstałam i zdjęłam swoje ubrania, po czym założyłam to co się nawinęło. A tak nawiasem mówiąc, to gdzie moje rzeczy? - zapytała i rozejrzała się po pokoju.
- Wrzuciłem do prania. Były brudne. - obwieścił. - Zastanawia mnie, co ty, do cholery jasnej, robiłaś? - jego ton stał się poważny.
- Myślisz, że to pamiętam? Kompletnie nic nie pamiętam. - jęknęła. 
- A czujesz się chociaż lepiej? - westchnął ciężko.
- Tak. Ta kawa mi pomaga. Muszę ci podziękować. Gdyby nie ty, to pewnie spałabym pod tą ścianą aż do teraz. - wtuliła swoją twarz w poduszkę, która pachniała Gajeelem. Był to prawdopodobnie zapach jego szamponu do włosów.
- Możesz tu zostać do jutra. A później odprowadzę cię do domu. - zaproponował. Uśmiechnęła się do niego i przytaknęła głową.
- No, no kotku. Nie sądziłam, że jesteś taki milusi. - zachichotała.
- Tylko nie kotku, ty mały kurduplu! - warknął i rzucił w nią jakimś pluszakiem. Złapała go i spojrzała na niego. Mały króliczek, sprany i trochę poniszczony, ale uroczy. Jedno ucho mu odpadało i brakowało mu oka. Levy zaczęła się śmiać i przytuliła do piersi pluszaczka.
- Jaki słodziak! Twój? -zapytała aksamitnie przyjemnym głosikiem.
- Tak, i co z tego? Oddawaj! - wstał i wyciągnął rękę po swoją własność. Był poirytowany, co można było łatwo wyczytać z jego twarzy.
- Hej, nie denerwuj się tak. - mruknęła i podała mu do ręki króliczka. W odpowiedzi tylko prychnął i razem z pluszakiem usiadł pod ścianą obok łózka. Posadził go obok siebie i oparł głowę na ręce. - Złość piękności szkodzi! - zaśmiała się, po czym ułożyła się na brzuchu i zaczęła machać nogami w tył i w przód. 
- W takim razie nie powinnaś się tyle denerwować, bo już brzydsza być raczej nie możesz. - parsknął śmiechem, a na twarzy niebieskowłosej pojawił się grymas niezadowolenia.
- Teraz to sobie nagrabiłeś! - zeskoczyła zwinnie z łóżka, złapała go za nadgarstki i przyparła jego ręce do ściany, a sama usadowiła się na jego nogach.
-  I co mi zrobisz, kurduplu? - zapytał kpiąco. Wiedział, że dziewczyna nie ma z nim szans, ale ona najwidoczniej była pewna swojej przewagi.
-Jeśli będę musiała, to cię pobije! - zawołała z wyższością. Po tych słowach jednak przewrócił ją na plecy. Prawą ręką przytrzymał obie jej dłonie nad głową, a sam zawisł nad nią podtrzymując się na kolanach i drugiej ręce. Nadymała policzki i posłała mu gniewne spojrzenie.
- I co teraz? - spytał przyciszonym tonem, a ich twarze dzieliło tylko parę centymetrów. Na jej policzki wpłynęły rumieńce, zacisnęła uda i przełknęła ślinę.
- Gajeel... - mruknęła. On się tylko zaśmiał i puścił ją. Usiadł z powrotem pod ścianą. - Głupek! - podniosła się szybko i usiadła na łóżku plecami do chłopaka. 
- Nie denerwuj się tak, mikrusie. Lepiej jeszcze odpoczywaj. - po tych słowach opuścił swój pokój. Levy została sama ze sobą. Uśmiechnęła się mimowolnie i ułożyła wygodnie w jego łóżku, po czym znowu zasnęła.
~*~

No w końcu udało mi się napisać ten rozdział! Oh, rany... nie wiedziałam jak to poskładać, ułożyć i napisać tak, by tworzyło jakąś całość, ale udało mi się i przyznam, że nie było tak źle. Jeżeli będą jakiekolwiek błędy to wybaczcie mi je, ponieważ kończąc pisać nie miałam możliwości sprawdzenia treści. No, także to byłoby na tyle :) żegnam was razem ze związanym Gajeelem w szafie i do następnego ^^