Jego czarne, długie włosy powiewały na wietrze z każdym, silniejszym podmuchem wiatru. Szedł swoim tempem, ale na tyle szybko by dotrzymać kroku swojej małej towarzyszce, Levy. Szła kawałek przed nim z rękami złączonymi za plecami. Na nogach miała nadal swoje starte tenisówki, a do tego czarne, uwydatniające jej walory getry, które niegdyś należały do jego matki oraz jego koszulkę moro, która była już na niego trochę za mała, a na niej nie wyglądała tak źle chodź sięgała jej trochę wyżej niż do połowy ud. Włosy miała spięte w wysoki kucyk, a grzywka unosiła się i falowała z każdym podmuchem wiatru.
- Nawet ładnie ci w tej mojej koszulce. - zaśmiał się i uśmiechnął do siebie.
- Ładniej niż tobie! - założyła rękę na rękę z wrednym uśmieszkiem.
- Chciałabyś, kurduplu! - pchnął ją lekko, a ona odwróciła się do niego i uderzyła pięścią w ramię, czego chłopak tak naprawdę nawet nie poczuł.
- Levy, gdzieś ty była?! - usłyszeli za sobą znajomy głos. Odwrócili się w tamtą stronę i zobaczyli brata niebieskowłosej, Lyona.
- A, hej... - mruknęła.
- Tylko tyle masz mi do powiedzenia, suko?! - wrzasnął z wściekłością białowłosy. - Matka traciła zmysły, nie spała całą noc, czekała na ciebie, a ty mówisz mi po prostu 'hej'?!
- Ciekawe przez kogo nie wróciłam do domu! Gdyby nie te twoje pierdolone prochy to nic by się nie stało! Ale nie dość, że sama nie potrafiłam tam trafić to jeszcze mnie zostawiłeś! - wykrzyczała dziewczyna, a jej oczy się zaszkliły.
- Jasne, to zawsze moja wina, kiedy się zaćpasz! - odwrzeszczał jej brat. Gajeel tylko stał z boku i uważnie obserwował całą sytuację.
- Tak! A kto mi zawsze mówił, że będzie fajnie, żebym spróbowała? Kto mnie nakłaniał do pierwszego razu? - warknęła i rzuciła mu ostre spojrzenie.
- Zamknij się! Wracamy do domu. - chwycił jej ramię z całej siły, a ona syknęła z bólu.
- Puszczaj ją, gnojku! - wtedy wkroczył czarnowłosy, który do tej pory milczał i tylko obserwował całe zajście. Odepchnął białowłosego, a ten puścił Levy i upadł na chodnik. - Ona nigdzie z tobą nie pójdzie. - powiedział poważnie i zasłonił ją ręką.
- A ty co, jej ochroniarz? - prychnął Lyon z pogardą.
- Nawet jeśli, to nie twój pieprzony interes, dupku. - odparł mu Gajeel i odwrócił się do niebieskowłosej. - Idziemy, mała. - oznajmił i pociągnął ją za nadgarstek, ruszając przed siebie.
- Jasne... - mruknęła i poszła za nim, zostawiając swojego brata leżącego na chodniku.
- Nic ci nie zrobił? - zapytał po chwili milczenia Gajeel.
- Nie, wszystko dobrze. - odparła mu z uśmiechem. - Dzięki za tamto, wiesz... - powiedziała cicho.
- Nie dziękuj. Nie pozwolę bo ktokolwiek bił kobietę a zwłaszcza, kiedy ta kobieta to jego siostra. - odpowiedział i wepchnął ręce do kieszeni spodni. Po tych słowach Levy spuściła głowę. Chłopak spojrzał na nią ukradkiem. - Coś nie tak? - spytał.
- Nie. - odpowiedziała wymijająco. Zatrzymał się i uniósł palcami jej podbródek tak, by na niego spojrzała.
- Coś nie tak. - tym razem to nie brzmiało jak pytanie, a raczej stwierdzenie. Odepchnęła jego rękę i odwróciła się do niego tyłem.
- Kiedy wrócę do domu i tak mnie uderzy. Tak było zawsze. - jej głos drżał.
- Co?! - nie mógł uwierzyć w jej słowa. - Lyon cię... bije?
- Gajeel, to... - kiedy się odwróciła i zobaczyła wyraz jego twarzy, zaniemówiła. Był tak poważny, że aż ciarki ją przeszły.
- Nie dopuszczę do tego więcej. Obiecuję. - powiedział i podszedł do niej bliżej, po czym objął ją jednym ramieniem i przyciągnął do swojej klatki piersiowej. Zdziwienie nie schodziło z jej twarzy ani na sekundę, jednak po chwili zamknęła oczy i wtuliła się w materiał jego bluzy, która pachniała tak cudownie...
~*~
Lisanna wraz z Erzą siedziały na jednej z ławek w parku, jedząc przy tym lody. Tego dnia było dosyć ciepło, chodź powoli zbliżała się zima.
- Co myślisz o Lucy? - zapytała nagle szkarłatnowłosa dziewczyna, po czym łyżeczką nabrała trochę lodów truskawkowych.
- Lucy? - białowłosa na początku nie rozumiała o kim mówi jej przyjaciółka, jednak po chwili sobie przypomniała. - Ah, ta nowa w klasie! Cóz, dość cicha. - dodała i wzruszyła ramionami.
- Natsu mówi, że jest bardzo miła i o dziwo gadatliwa! - zaśmiała się Erza. Lisanna spojrzała na nią dziwnie.
- Natsu tak mówi? A skąd on to wie? - zapytała ciekawie.
- Pisaliśmy wczoraj wieczorem. Opowiedział mi o niej i o tym, że otworzyła się przed nim. Byłam zaskoczona, że ktoś tak bardzo zaufał temu chłopakowi. - przymknęła oczy i uśmiechnęła się delikatnie. Lisanna jednak zmarszczyła brwi z niezadowoleniem. - Coś nie tak? - zapytała po chwili zdziwiona Erza, widząc wyraz twarzy swojej towarzyszki.
- Nie, to nic takiego. - pokiwała przecząco głową. - Po prostu ja... jestem w nim zakochana od dzieciństwa. Chyba o tym wiesz, prawda? - spojrzała na nią poważnie.
- Oczywiście. - przytaknęła czerwonowłosa.
- Boję się, że on może zakochać się w tej Lucy. Nie chcę tego. Chciałabym... może jest jakiś sposób, żebyśmy byli razem. Jeśli tak, spróbuję wszystkiego. - oznajmiła, a Erza wpatrywała się w nią tylko bez słowa. - Nie wiem co robić. Natsu nigdy nie traktował dziewczyn poważnie. Mnie także. Zawsze byłam tylko jego przyjaciółką. - wsadziła plastikową łyżeczkę w lody i zaczęła się nimi bawić.
- Myślę, że Lucy również nią jest. Nikim więcej.
- Mam wrażenie, że tak nie będzie. Ona nie będzie tylko jego przyjaciółką. Ja muszę coś z tym zrobić! - białowłosa zacisnęła dłoń w pięść. - Mam pomysł... po prostu nie dopuszczę, by między nimi coś zaiskrzyło. Nie mogę na to pozwolić. - zacisnęła usta w wąską kreskę.
- Lisanna, myślę, że to nie jest zbyt dobry pomysł... - zaczęła Erza, ale nie było dane jej dokończyć.
- Zrobię to! Nawet jeśli uważasz, że to zły pomysł! - wstała i odwróciła się plecami do swojej przyjaciółki. - Muszę iść, Erza. Widzimy się jutro. Do zobaczenia! - odeszła szybko i zostawiła szkarłatnowłosą samej sobie.
Erza siedziała jeszcze długo na ławce w ciszy. Dopiero kiedy skończyła jeść lody wstała i skierowała się w przeciwnym kierunku. Szła z głową spuszczoną w dół i myślała nad słowami Lisanny. Czy ona naprawdę chce tak postąpić? Miała szczerą nadzieję, że nie. W pewnym momencie wpadła na kogoś, straciła równowagę i upadła tyłkiem na ziemię.
- Wybacz mi, nie chciałem. Zagapiłem się. - usłyszała nad sobą męski głos. Uniosła głowę i ujrzała niebieskowłosego chłopaka, który miał przy oku jakiś dziwny znak, zapewne tatuaż. Uśmiechnął się lekko i podał jej rękę. Chwyciła ją i wstała z jego pomocą. - Jestem Jellal Fernandes. Miło mi. - przedstawił się.
- Erza Scarlet. Mi także jest miło. - uśmiechnęła się, a on odpowiedział tym samym.
- Jestem nowy w mieście. Niedługo będę chodził do Akademii Magii. Uczysz się tam może? - zapytał.
- Tak, jestem w pierwszej klasie liceum. - wytłumaczyła.
- Świetnie, mam nadzieję, że będziemy razem w klasie... - posłał jej tajemniczy a zarazem uwodzicielski uśmiech, na co zrobiła się cała czerwona. Zaśmiał się cicho. - Pokażesz mi może gdzie jest szkoła? - spytał po krótkiej chwili.
- Emm, jasne, oczywiście! - pokręciła delikatnie głową na boki by ochłonąć, po czym oboje ruszyli w kierunku Akademii. Po dotarciu na miejsce usiedli na ławce pod budynkiem szkolnym i rozmawiali kilka godzin.
- Moja poprzednia szkoła była o wiele mniejsza. - powiedział nagle i spojrzał na dość duży budynek Akademii.
- Naprawdę? - zdziwiła się Erza.
- Tak. Mieszkałem na wsi, nic dziwnego! - zaśmiał się pod nosem. Poprawił włosy, które i tak wróciły na swoje poprzednie miejsce.
- Czyli ta wieś nie była zbyt wielka? - zapytała czerwonowłosa.
- Była mała. - po tych słowach wyciągnął paczkę papierosów z kieszeni spodenek. Dziewczyna zacisnęła nerwowo dłonie. - Chcesz jednego? - wskazał na trzymany w ręce przedmiot.
- Ja... em, nie palę. - założyła kosmyk włosów za ucho. Zaśmiał się i włożył sobie papierosa do ust.
- Rozumiem. Nie polecałbym ci się ze mną zadawać, jestem głupim gówniarzem, który pali i pije. Moje towarzystwo mogłoby cię zepsuć. - podpalił papierosa, zaciągnął się, wypuścił z ust dym i westchnął, przymykając oczy. - Jesteś dla nich za dobra... - obrócił papierosa parę razy w palcach, po czym znowu włożył go do ust.
- Czemu taki jesteś? - zapytała poważnie, ale w jej oczach było widać smutek.
- Nie wiem. Robię to bo inaczej nie umiem. Kiedyś, chyba kiedy poszedłem do gimnazjum, mój tata zniknął. Po tym jak wróciłem do domu zastałem moją mamę zapłakaną z alkoholem i jakimś świstkiem papieru, na którym było napisane coś w stylu pożegnania, jakieś brednie... Od tamtej pory w domu nic się nie układało. Ja i moja mama się nie dogadujemy, kłócimy się prawie codziennie. W drugiej klasie pierwszy raz spróbowałem palić. Nie wychodziło mi to z początku, ale po kilku próbach już potrafiłem. A dalej samo poszło... - wzruszył ramionami kiedy skończył opowiadać. Rzucił peta przed siebie i przydeptał go butem.
- Okropne, naprawdę.
- Czy ja wiem. - wyciągnął telefon z kieszeni spodni i sprawdził godzinę. Było po dziewiętnastej. - Jest już trochę późno i robi się zimno. Chodź, odprowadzę cię! - wstał i podał jej rękę.
- Hm? - spojrzała najpierw na niego, a później na wyciągniętą w jej kierunku dłoń. Niepewnie ją chwyciła i wstała.
- Chcesz moją bluzę? Zmarzniesz. Powinnaś się cieplej ubierać. - zaproponował i zwinnie ściągnął z siebie dość dużą i miękką część garderoby. Miał rację, mimo, że jest dość ciepło to dzisiaj jest wyjątkowo chłodno, a ona ubrała czarną sukienkę na ramiączkach do kolan i zwykłe, czarne sandały na delikatnym obcasie.
- Dziękuję, Jellal. - powiedziała, a chłopak założył jej na ramiona bluzę. Powoli wślizgnęła ręce w jej, sporej wielkości, rękawy, a niebieskowłosy zapiął ją pod samą brodę.
- No, to chodź. - uśmiechnął się delikatnie i ruszyli w kierunku domu dziewczyny.
~*~
- Jeszcze tylko jedna pompka... - jęknęła Juvia próbując podnieść się z ugiętych łokci. Ręce trzęsły się jej jak galareta, a po chwili nie wytrzymała i wylądowała twarzą na podłodze. - Auaaaaa! - zawyła z bólu i zerwała się na równe nogi. Złapała się za bolący nos i padła plecami na łóżko. - Zrobiłam tylko pięć pompek! - jęczała masując swój obolały nos. W momencie, kiedy zadzwonił jej telefon przerwała tę czynność i sprawdziła kto dzwoni. To Gray. - Hm? Ciekawe czego może chcieć. - zdziwiła się i odebrała. - Słucham? - powiedziała do słuchawki.
- Hej, Juvia? - zapytał.
- Tak, to ja. Coś się stało? - usiadła na brzegu łóżka.
- Nie, nic. Chciałem zapytać czy nie chciałabyś wybrać się ze mną, Natsu i Lucy nad wodę? Wiesz gdzie, tam gdzie cię wtedy zabrałem. - zaproponował. Juvia zrobiła się cała czerwona i nerwowo zaczęła miętolić w rękach koszulkę. - Halo, jesteś? - powiedział zdziwiony do telefonu.
- T-Tak, wybacz Juvii. - zawołała szybko. - Czy Juvia nie będzie przeszkadzać? - zapytała po chwili.
- Jasne, że nie. To idziesz? - ponowił propozycję.
- No cóż, chyba nie umiem ci odmówić. Pójdę. - zgodziła się, a na jej usta wkradł się delikatny uśmiech, chodź w oczach pojawił się smutek.
- Okej, przyjdę po ciebie za godzinę. Bądź gotowa!
- Do zobaczenia, Gray! - rozłączyła się. Położyła telefon obok siebie na łóżku i spojrzała na swoje stopy. - Już nie mogę się doczekać... - minęła krótka chwila nim wstała i podeszła do szafy. Wzięła dwuczęściowy, granatowy strój tylko dlatego, że jednoczęściowy był na nią za mały. Stanik nie miał ramiączek a majtki idealnie leżały na jej krągłych pośladkach, posiadały dodatkowo urocze, małe kokardki na biodrach co dodawało uroku. Ubrała na to zwyczajny, różowy top z krótkim rękawkiem i czarne getry. Na stopy włożyła tenisówki, a włosy upięła w wysoki kucyk. Do plecaka włożyła telefon, ręcznik i dużą butelkę wody niegazowanej.
W końcu zjawił się Gray. Zapukał do drzwi jej mieszkania. Otworzyła mu i powitała go promiennym uśmiechem. Miał na sobie krótkie, czarne spodenki i szary T-Shirt, a na nogach buty sportowe. Wokół talii obwiązaną miał ciemno niebieską bluzę. Na ramieniu wisiał mu plecak.
- Natsu i Lucy już czekają na miejscu. Musimy się trochę pospieszyć, bo ta zapałka nie może się nas doczekać. - zaśmiał się. Juvia przytaknęła głową i wyszła na korytarz. Zamknęła drzwi mieszkania i ruszyli nad wodę. Po drodze wstąpili do sklepu po jakieś jedzenie. Będąc niedaleko niebieskowłosa przystanęła na chwilę, żeby odetchnąć. - Wziąć cię na barana? - zapytał Gray. Na jej policzki wpłynęły rumieńce.
- N-Nie trzeba. Masz plecak pełen jedzenia, będę tylko dodatkowym obciążeniem! - podrapała się w tył głowy.
- To nie problem. Nie jestem taki słaby! - podszedł do niej, odwrócił się i schylił by mogła wskoczyć na jego plecy. - No dalej, wskakuj! - zachęcił ją i posłał uśmiech, który zawsze sprawiał, że miękły jej kolana. Nie miała już żadnych argumentów, więc po prostu westchnęła i powoli się do niego zbliżyła. Położyła ręce na jego ramionach przez co całe jej ciało zalało się przyjemnym ciepłem. Oplotła ramionami jego szyję i wskoczyła mu na plecy. Chwycił ją pod udami, żeby nie spadła i podrzucił do góry, aby móc wygodniej ją złapać. Ruszyli dalej.
- Nie jestem ciężka? - spytała cicho i nieśmiało.
- Nie. Wręcz przeciwnie, jesteś leciutka jak piórko. - odpowiedział. Z cichym westchnieniem oparła swoją głowę o jego i pozwoliła mu się nieść. Po kilku minutach dotarli na miejsce.
- No w końcu! Ile może iść, gołodupcu?! - krzyknął na powitanie Natsu.
- Przymknij się trochę, piekarniku! - fuknął Gray, jednocześnie odstawiając niebieskowłosą na ziemię. Podeszli do koca, na którym siedziała Lucy razem z Natsu i przywitali się.
- Jestem Lucy. Miło mi was poznać! - powiedziała trochę niepewnie blondynka i posłała im szeroki uśmiech.
- Ja jestem Juvia. Mi także jest miło cię poznać. - niebieskowłosa podała jej rękę, którą dziewczyna chętnie uścisnęła.
- Gray. - uśmiechnął się czarnowłosy.
- Dobra, to skoro wszyscy się znają może pójdziemy popływać, co wy na to? - zawołał różowowłosy unosząc dłonie zaciśnięte w pięści ku górze.
- Dobry pomysł. - przyznała Lucy.
- Okej gołodupcu, kto pierwszy w wodzie wygrywa! - ryknął Natsu i razem z Grayem zaczęli szybko ściągać z siebie ubrania. W drodze do strumyka przepychali się jeden przez drugiego, po czym potknęli się i w tym samym czasie wpadli do wody. Kiedy wynurzyli się na powierzchnie zaczęli się kłócić i przekrzykiwać kto był pierwszy.
- Może my nie urządzajmy takich zawodów! - zaśmiała się blondynka.
- Juvia się zgadza! - niebieskowłosa przytaknęła. Zaczęły się powoli ściągać z siebie ubrania, aż w końcu zostały w samych strojach kąpielowych. Lucy miała na sobie różowo-biały strój. Stanik był najzwyklejszy w świecie, a majtki miały doszywaną, krótką spódniczkę. Podeszły do brzegu i wskoczyły do wody, ochlapując przy tym chłopaków. Wszyscy zaczęli się śmiać jak opętani. Rozpoczęła się wojna, dziewczyny kontra chłopcy, i niestety płeć męska miała przewagę. Po skończonej bitwie wyszli z wody i wrócili na koc. Wytarli się trochę ręcznikami i zjedli coś. Po zakończeniu posiłku dziewczyny pogrążyły się w rozmowie na temat różnych, babskich rzeczy. Chłopcy odeszli kawałek dalej.
- Natsu, wiesz... chciałbym pobyć trochę sam z Juvią. - powiedział nagle Gray.
- Hm? - różowowłosy spojrzał na niego zdziwiony.
- Eh, bo, no... ona mi się chyba podoba... - mruknął cicho, żeby ich towarzyszki tego nie usłyszały.
- Uuuu! - jego przyjaciel znacząco poruszył brwiami. - Dobra, nie martw się, załatwię wam chwilę sam na sam! - uśmiechnął się i poklepał go po ramieniu. Podszedł do koca, na którym siedziały dziewczyny i wyszczerzył się do Lucy. - Idę trochę popływać, chcesz iść ze mną? - zapytał.
- Wiesz, chyba jednak zostanę tutaj. - powiedziała i delikatnie się uśmiechnęła.
- No proszę, Luce! Nie chcę iść sam, a Gray nie chce iść! - jęknął i uklęknął przed nią, układając ręce jakby do modlitwy.
- Mhm, no dobra... - westchnęła. Wtedy chłopak objął ją w pasie, przerzucił sobie przez ramię i biegiem ruszył w stronę strumyka. Razem z dziewczyną wskoczył do wody z głośnym pluskiem.
- Idiota... - mruknął Gray, siadając obok Juvii na kocu. Niebieskowłosa złapała się za ramię i potarła je, a przez jej plecy przeszedł dreszcz. - Zimno ci? - spytał czarnowłosy.
- Ym, tylko troszkę. - odpowiedziała. Chłopak wziął swoją bluzę i założył na ramiona dziewczyny. - Hm? - spojrzała na niego zdziwiona.
- Załóż ją, będzie ci cieplej! - uśmiechnął się.
- D-Dobrze... - ubrała ją bez sprzeciwów. Po tym nastała cisza, przerywana jedynie wrzaskami dwójki nastolatków pływających w wodzie. - Wiesz, chyba już powinnam iść. - oznajmiła nagle Juvia.
- Rozumiem. W takim razie pójdę z tobą i cię odprowadzę. - wstał i zaczął ubierać na siebie koszulkę.
- Nie musisz ze mną iść. Zostań jeśli chcesz. - również wstała.
- Wiesz, wolę jednak iść z tobą. - stwierdził i zaczął ubierać spodenki.
- No o-okej.. - mruknęła. Chciała zdjąć bluzę chłopaka, ale zatrzymał ją.
- Zostań w niej. Pasuje ci! - uśmiechnął się, a ona zrobiła się cała czerwona. Przytaknęła jedynie głową i odwróciła się, by ubrać getry i buty. - Natsu, Lucy, my już idziemy! - zawołał Gray, kiedy byli już gotowi do drogi. Oni pomachali im tylko na pożegnanie. Wracając do domu rozmawiali ze sobą i śmiali się z wielu rzeczy. Kiedy wchodzili po schodach na trzecie piętro, na którym mieszkała dziewczyna Gray zrozumiał, że chciałby jeszcze spędzić z nią trochę czasu, że wcale nie chce, żeby ona już szła do domu.
- Dziękuję, że mnie odprowadziłeś. - odezwała się Juvia.
- Nie ma sprawy. Słuchaj, chciałbym ci zadać ważne pytanie... - zaczął nerwowo.
- Niech Gray pyta Juvię o wszystko. - zachęciła go, delikatnie się uśmiechając.
- Tak myślałem i może chcesz... no, jakby to... umówić się ze mną? - po tych słowach niebieskowłosa zaniemówiła, a jej oczy szerzej się otworzyły. Między nimi nastała długa, drażniąca cisza.
- G-Gray... mówisz poważnie? - zapytała drżącym głosem. Przytaknął głową, a w jej oczach pojawiły się łzy. Wtuliła się w jego klatkę piersiową, mocno go obejmując. Zdziwiony objął ją delikatnie za ramiona. - Tak, umówię się z tobą! - zgodziła się i stanęła na palcach, by pocałować go w policzek. Zarumienił się, a ona uśmiechnęła się do niego.
- Muszę już iść. Do jutra, Juvia! - pocałował ją w czoło i czule się uśmiechnął. Ona odwzajemniła ten gest i stała na korytarzu, póki nie opuścił budynku. Kiedy usłyszała jak drzwi od klatki zamykają się za nim zaczęła skakać i piszczeć ze szczęścia, a potem wbiegła do domu i zaczęła tańczyć, śpiewając coś pod nosem.
~*~
A więc skończyłam i... naprawdę jestem dumna z tego rozdziału! :D Mam nadzieję, że wam się spodoba ^^
Niebawem opublikuję dość ważną informację na blogu, wszystko będzie w niej zawarte. Szykuję się też One-Shot, który piszę od jakiegoś czasu, ale nie potrafię go jakoś skończyć. Myślę jednak, że w końcu mi się to uda :)
Do zobaczenia!
Lisanna wraz z Erzą siedziały na jednej z ławek w parku, jedząc przy tym lody. Tego dnia było dosyć ciepło, chodź powoli zbliżała się zima.
- Co myślisz o Lucy? - zapytała nagle szkarłatnowłosa dziewczyna, po czym łyżeczką nabrała trochę lodów truskawkowych.
- Lucy? - białowłosa na początku nie rozumiała o kim mówi jej przyjaciółka, jednak po chwili sobie przypomniała. - Ah, ta nowa w klasie! Cóz, dość cicha. - dodała i wzruszyła ramionami.
- Natsu mówi, że jest bardzo miła i o dziwo gadatliwa! - zaśmiała się Erza. Lisanna spojrzała na nią dziwnie.
- Natsu tak mówi? A skąd on to wie? - zapytała ciekawie.
- Pisaliśmy wczoraj wieczorem. Opowiedział mi o niej i o tym, że otworzyła się przed nim. Byłam zaskoczona, że ktoś tak bardzo zaufał temu chłopakowi. - przymknęła oczy i uśmiechnęła się delikatnie. Lisanna jednak zmarszczyła brwi z niezadowoleniem. - Coś nie tak? - zapytała po chwili zdziwiona Erza, widząc wyraz twarzy swojej towarzyszki.
- Nie, to nic takiego. - pokiwała przecząco głową. - Po prostu ja... jestem w nim zakochana od dzieciństwa. Chyba o tym wiesz, prawda? - spojrzała na nią poważnie.
- Oczywiście. - przytaknęła czerwonowłosa.
- Boję się, że on może zakochać się w tej Lucy. Nie chcę tego. Chciałabym... może jest jakiś sposób, żebyśmy byli razem. Jeśli tak, spróbuję wszystkiego. - oznajmiła, a Erza wpatrywała się w nią tylko bez słowa. - Nie wiem co robić. Natsu nigdy nie traktował dziewczyn poważnie. Mnie także. Zawsze byłam tylko jego przyjaciółką. - wsadziła plastikową łyżeczkę w lody i zaczęła się nimi bawić.
- Myślę, że Lucy również nią jest. Nikim więcej.
- Mam wrażenie, że tak nie będzie. Ona nie będzie tylko jego przyjaciółką. Ja muszę coś z tym zrobić! - białowłosa zacisnęła dłoń w pięść. - Mam pomysł... po prostu nie dopuszczę, by między nimi coś zaiskrzyło. Nie mogę na to pozwolić. - zacisnęła usta w wąską kreskę.
- Lisanna, myślę, że to nie jest zbyt dobry pomysł... - zaczęła Erza, ale nie było dane jej dokończyć.
- Zrobię to! Nawet jeśli uważasz, że to zły pomysł! - wstała i odwróciła się plecami do swojej przyjaciółki. - Muszę iść, Erza. Widzimy się jutro. Do zobaczenia! - odeszła szybko i zostawiła szkarłatnowłosą samej sobie.
Erza siedziała jeszcze długo na ławce w ciszy. Dopiero kiedy skończyła jeść lody wstała i skierowała się w przeciwnym kierunku. Szła z głową spuszczoną w dół i myślała nad słowami Lisanny. Czy ona naprawdę chce tak postąpić? Miała szczerą nadzieję, że nie. W pewnym momencie wpadła na kogoś, straciła równowagę i upadła tyłkiem na ziemię.
- Wybacz mi, nie chciałem. Zagapiłem się. - usłyszała nad sobą męski głos. Uniosła głowę i ujrzała niebieskowłosego chłopaka, który miał przy oku jakiś dziwny znak, zapewne tatuaż. Uśmiechnął się lekko i podał jej rękę. Chwyciła ją i wstała z jego pomocą. - Jestem Jellal Fernandes. Miło mi. - przedstawił się.
- Erza Scarlet. Mi także jest miło. - uśmiechnęła się, a on odpowiedział tym samym.
- Jestem nowy w mieście. Niedługo będę chodził do Akademii Magii. Uczysz się tam może? - zapytał.
- Tak, jestem w pierwszej klasie liceum. - wytłumaczyła.
- Świetnie, mam nadzieję, że będziemy razem w klasie... - posłał jej tajemniczy a zarazem uwodzicielski uśmiech, na co zrobiła się cała czerwona. Zaśmiał się cicho. - Pokażesz mi może gdzie jest szkoła? - spytał po krótkiej chwili.
- Emm, jasne, oczywiście! - pokręciła delikatnie głową na boki by ochłonąć, po czym oboje ruszyli w kierunku Akademii. Po dotarciu na miejsce usiedli na ławce pod budynkiem szkolnym i rozmawiali kilka godzin.
- Moja poprzednia szkoła była o wiele mniejsza. - powiedział nagle i spojrzał na dość duży budynek Akademii.
- Naprawdę? - zdziwiła się Erza.
- Tak. Mieszkałem na wsi, nic dziwnego! - zaśmiał się pod nosem. Poprawił włosy, które i tak wróciły na swoje poprzednie miejsce.
- Czyli ta wieś nie była zbyt wielka? - zapytała czerwonowłosa.
- Była mała. - po tych słowach wyciągnął paczkę papierosów z kieszeni spodenek. Dziewczyna zacisnęła nerwowo dłonie. - Chcesz jednego? - wskazał na trzymany w ręce przedmiot.
- Ja... em, nie palę. - założyła kosmyk włosów za ucho. Zaśmiał się i włożył sobie papierosa do ust.
- Rozumiem. Nie polecałbym ci się ze mną zadawać, jestem głupim gówniarzem, który pali i pije. Moje towarzystwo mogłoby cię zepsuć. - podpalił papierosa, zaciągnął się, wypuścił z ust dym i westchnął, przymykając oczy. - Jesteś dla nich za dobra... - obrócił papierosa parę razy w palcach, po czym znowu włożył go do ust.
- Czemu taki jesteś? - zapytała poważnie, ale w jej oczach było widać smutek.
- Nie wiem. Robię to bo inaczej nie umiem. Kiedyś, chyba kiedy poszedłem do gimnazjum, mój tata zniknął. Po tym jak wróciłem do domu zastałem moją mamę zapłakaną z alkoholem i jakimś świstkiem papieru, na którym było napisane coś w stylu pożegnania, jakieś brednie... Od tamtej pory w domu nic się nie układało. Ja i moja mama się nie dogadujemy, kłócimy się prawie codziennie. W drugiej klasie pierwszy raz spróbowałem palić. Nie wychodziło mi to z początku, ale po kilku próbach już potrafiłem. A dalej samo poszło... - wzruszył ramionami kiedy skończył opowiadać. Rzucił peta przed siebie i przydeptał go butem.
- Okropne, naprawdę.
- Czy ja wiem. - wyciągnął telefon z kieszeni spodni i sprawdził godzinę. Było po dziewiętnastej. - Jest już trochę późno i robi się zimno. Chodź, odprowadzę cię! - wstał i podał jej rękę.
- Hm? - spojrzała najpierw na niego, a później na wyciągniętą w jej kierunku dłoń. Niepewnie ją chwyciła i wstała.
- Chcesz moją bluzę? Zmarzniesz. Powinnaś się cieplej ubierać. - zaproponował i zwinnie ściągnął z siebie dość dużą i miękką część garderoby. Miał rację, mimo, że jest dość ciepło to dzisiaj jest wyjątkowo chłodno, a ona ubrała czarną sukienkę na ramiączkach do kolan i zwykłe, czarne sandały na delikatnym obcasie.
- Dziękuję, Jellal. - powiedziała, a chłopak założył jej na ramiona bluzę. Powoli wślizgnęła ręce w jej, sporej wielkości, rękawy, a niebieskowłosy zapiął ją pod samą brodę.
- No, to chodź. - uśmiechnął się delikatnie i ruszyli w kierunku domu dziewczyny.
~*~
- Jeszcze tylko jedna pompka... - jęknęła Juvia próbując podnieść się z ugiętych łokci. Ręce trzęsły się jej jak galareta, a po chwili nie wytrzymała i wylądowała twarzą na podłodze. - Auaaaaa! - zawyła z bólu i zerwała się na równe nogi. Złapała się za bolący nos i padła plecami na łóżko. - Zrobiłam tylko pięć pompek! - jęczała masując swój obolały nos. W momencie, kiedy zadzwonił jej telefon przerwała tę czynność i sprawdziła kto dzwoni. To Gray. - Hm? Ciekawe czego może chcieć. - zdziwiła się i odebrała. - Słucham? - powiedziała do słuchawki.
- Hej, Juvia? - zapytał.
- Tak, to ja. Coś się stało? - usiadła na brzegu łóżka.
- Nie, nic. Chciałem zapytać czy nie chciałabyś wybrać się ze mną, Natsu i Lucy nad wodę? Wiesz gdzie, tam gdzie cię wtedy zabrałem. - zaproponował. Juvia zrobiła się cała czerwona i nerwowo zaczęła miętolić w rękach koszulkę. - Halo, jesteś? - powiedział zdziwiony do telefonu.
- T-Tak, wybacz Juvii. - zawołała szybko. - Czy Juvia nie będzie przeszkadzać? - zapytała po chwili.
- Jasne, że nie. To idziesz? - ponowił propozycję.
- No cóż, chyba nie umiem ci odmówić. Pójdę. - zgodziła się, a na jej usta wkradł się delikatny uśmiech, chodź w oczach pojawił się smutek.
- Okej, przyjdę po ciebie za godzinę. Bądź gotowa!
- Do zobaczenia, Gray! - rozłączyła się. Położyła telefon obok siebie na łóżku i spojrzała na swoje stopy. - Już nie mogę się doczekać... - minęła krótka chwila nim wstała i podeszła do szafy. Wzięła dwuczęściowy, granatowy strój tylko dlatego, że jednoczęściowy był na nią za mały. Stanik nie miał ramiączek a majtki idealnie leżały na jej krągłych pośladkach, posiadały dodatkowo urocze, małe kokardki na biodrach co dodawało uroku. Ubrała na to zwyczajny, różowy top z krótkim rękawkiem i czarne getry. Na stopy włożyła tenisówki, a włosy upięła w wysoki kucyk. Do plecaka włożyła telefon, ręcznik i dużą butelkę wody niegazowanej.
W końcu zjawił się Gray. Zapukał do drzwi jej mieszkania. Otworzyła mu i powitała go promiennym uśmiechem. Miał na sobie krótkie, czarne spodenki i szary T-Shirt, a na nogach buty sportowe. Wokół talii obwiązaną miał ciemno niebieską bluzę. Na ramieniu wisiał mu plecak.
- Natsu i Lucy już czekają na miejscu. Musimy się trochę pospieszyć, bo ta zapałka nie może się nas doczekać. - zaśmiał się. Juvia przytaknęła głową i wyszła na korytarz. Zamknęła drzwi mieszkania i ruszyli nad wodę. Po drodze wstąpili do sklepu po jakieś jedzenie. Będąc niedaleko niebieskowłosa przystanęła na chwilę, żeby odetchnąć. - Wziąć cię na barana? - zapytał Gray. Na jej policzki wpłynęły rumieńce.
- N-Nie trzeba. Masz plecak pełen jedzenia, będę tylko dodatkowym obciążeniem! - podrapała się w tył głowy.
- To nie problem. Nie jestem taki słaby! - podszedł do niej, odwrócił się i schylił by mogła wskoczyć na jego plecy. - No dalej, wskakuj! - zachęcił ją i posłał uśmiech, który zawsze sprawiał, że miękły jej kolana. Nie miała już żadnych argumentów, więc po prostu westchnęła i powoli się do niego zbliżyła. Położyła ręce na jego ramionach przez co całe jej ciało zalało się przyjemnym ciepłem. Oplotła ramionami jego szyję i wskoczyła mu na plecy. Chwycił ją pod udami, żeby nie spadła i podrzucił do góry, aby móc wygodniej ją złapać. Ruszyli dalej.
- Nie jestem ciężka? - spytała cicho i nieśmiało.
- Nie. Wręcz przeciwnie, jesteś leciutka jak piórko. - odpowiedział. Z cichym westchnieniem oparła swoją głowę o jego i pozwoliła mu się nieść. Po kilku minutach dotarli na miejsce.
- No w końcu! Ile może iść, gołodupcu?! - krzyknął na powitanie Natsu.
- Przymknij się trochę, piekarniku! - fuknął Gray, jednocześnie odstawiając niebieskowłosą na ziemię. Podeszli do koca, na którym siedziała Lucy razem z Natsu i przywitali się.
- Jestem Lucy. Miło mi was poznać! - powiedziała trochę niepewnie blondynka i posłała im szeroki uśmiech.
- Ja jestem Juvia. Mi także jest miło cię poznać. - niebieskowłosa podała jej rękę, którą dziewczyna chętnie uścisnęła.
- Gray. - uśmiechnął się czarnowłosy.
- Dobra, to skoro wszyscy się znają może pójdziemy popływać, co wy na to? - zawołał różowowłosy unosząc dłonie zaciśnięte w pięści ku górze.
- Dobry pomysł. - przyznała Lucy.
- Okej gołodupcu, kto pierwszy w wodzie wygrywa! - ryknął Natsu i razem z Grayem zaczęli szybko ściągać z siebie ubrania. W drodze do strumyka przepychali się jeden przez drugiego, po czym potknęli się i w tym samym czasie wpadli do wody. Kiedy wynurzyli się na powierzchnie zaczęli się kłócić i przekrzykiwać kto był pierwszy.
- Może my nie urządzajmy takich zawodów! - zaśmiała się blondynka.
- Juvia się zgadza! - niebieskowłosa przytaknęła. Zaczęły się powoli ściągać z siebie ubrania, aż w końcu zostały w samych strojach kąpielowych. Lucy miała na sobie różowo-biały strój. Stanik był najzwyklejszy w świecie, a majtki miały doszywaną, krótką spódniczkę. Podeszły do brzegu i wskoczyły do wody, ochlapując przy tym chłopaków. Wszyscy zaczęli się śmiać jak opętani. Rozpoczęła się wojna, dziewczyny kontra chłopcy, i niestety płeć męska miała przewagę. Po skończonej bitwie wyszli z wody i wrócili na koc. Wytarli się trochę ręcznikami i zjedli coś. Po zakończeniu posiłku dziewczyny pogrążyły się w rozmowie na temat różnych, babskich rzeczy. Chłopcy odeszli kawałek dalej.
- Natsu, wiesz... chciałbym pobyć trochę sam z Juvią. - powiedział nagle Gray.
- Hm? - różowowłosy spojrzał na niego zdziwiony.
- Eh, bo, no... ona mi się chyba podoba... - mruknął cicho, żeby ich towarzyszki tego nie usłyszały.
- Uuuu! - jego przyjaciel znacząco poruszył brwiami. - Dobra, nie martw się, załatwię wam chwilę sam na sam! - uśmiechnął się i poklepał go po ramieniu. Podszedł do koca, na którym siedziały dziewczyny i wyszczerzył się do Lucy. - Idę trochę popływać, chcesz iść ze mną? - zapytał.
- Wiesz, chyba jednak zostanę tutaj. - powiedziała i delikatnie się uśmiechnęła.
- No proszę, Luce! Nie chcę iść sam, a Gray nie chce iść! - jęknął i uklęknął przed nią, układając ręce jakby do modlitwy.
- Mhm, no dobra... - westchnęła. Wtedy chłopak objął ją w pasie, przerzucił sobie przez ramię i biegiem ruszył w stronę strumyka. Razem z dziewczyną wskoczył do wody z głośnym pluskiem.
- Idiota... - mruknął Gray, siadając obok Juvii na kocu. Niebieskowłosa złapała się za ramię i potarła je, a przez jej plecy przeszedł dreszcz. - Zimno ci? - spytał czarnowłosy.
- Ym, tylko troszkę. - odpowiedziała. Chłopak wziął swoją bluzę i założył na ramiona dziewczyny. - Hm? - spojrzała na niego zdziwiona.
- Załóż ją, będzie ci cieplej! - uśmiechnął się.
- D-Dobrze... - ubrała ją bez sprzeciwów. Po tym nastała cisza, przerywana jedynie wrzaskami dwójki nastolatków pływających w wodzie. - Wiesz, chyba już powinnam iść. - oznajmiła nagle Juvia.
- Rozumiem. W takim razie pójdę z tobą i cię odprowadzę. - wstał i zaczął ubierać na siebie koszulkę.
- Nie musisz ze mną iść. Zostań jeśli chcesz. - również wstała.
- Wiesz, wolę jednak iść z tobą. - stwierdził i zaczął ubierać spodenki.
- No o-okej.. - mruknęła. Chciała zdjąć bluzę chłopaka, ale zatrzymał ją.
- Zostań w niej. Pasuje ci! - uśmiechnął się, a ona zrobiła się cała czerwona. Przytaknęła jedynie głową i odwróciła się, by ubrać getry i buty. - Natsu, Lucy, my już idziemy! - zawołał Gray, kiedy byli już gotowi do drogi. Oni pomachali im tylko na pożegnanie. Wracając do domu rozmawiali ze sobą i śmiali się z wielu rzeczy. Kiedy wchodzili po schodach na trzecie piętro, na którym mieszkała dziewczyna Gray zrozumiał, że chciałby jeszcze spędzić z nią trochę czasu, że wcale nie chce, żeby ona już szła do domu.
- Dziękuję, że mnie odprowadziłeś. - odezwała się Juvia.
- Nie ma sprawy. Słuchaj, chciałbym ci zadać ważne pytanie... - zaczął nerwowo.
- Niech Gray pyta Juvię o wszystko. - zachęciła go, delikatnie się uśmiechając.
- Tak myślałem i może chcesz... no, jakby to... umówić się ze mną? - po tych słowach niebieskowłosa zaniemówiła, a jej oczy szerzej się otworzyły. Między nimi nastała długa, drażniąca cisza.
- G-Gray... mówisz poważnie? - zapytała drżącym głosem. Przytaknął głową, a w jej oczach pojawiły się łzy. Wtuliła się w jego klatkę piersiową, mocno go obejmując. Zdziwiony objął ją delikatnie za ramiona. - Tak, umówię się z tobą! - zgodziła się i stanęła na palcach, by pocałować go w policzek. Zarumienił się, a ona uśmiechnęła się do niego.
- Muszę już iść. Do jutra, Juvia! - pocałował ją w czoło i czule się uśmiechnął. Ona odwzajemniła ten gest i stała na korytarzu, póki nie opuścił budynku. Kiedy usłyszała jak drzwi od klatki zamykają się za nim zaczęła skakać i piszczeć ze szczęścia, a potem wbiegła do domu i zaczęła tańczyć, śpiewając coś pod nosem.
~*~
A więc skończyłam i... naprawdę jestem dumna z tego rozdziału! :D Mam nadzieję, że wam się spodoba ^^
Niebawem opublikuję dość ważną informację na blogu, wszystko będzie w niej zawarte. Szykuję się też One-Shot, który piszę od jakiegoś czasu, ale nie potrafię go jakoś skończyć. Myślę jednak, że w końcu mi się to uda :)
Do zobaczenia!
Kolejny świetny rozdział. Lyon bratem Levi? Podoba mi się ten pomysł. Mam nadzieję, że plan Lisany nie wypali. Erze jeszcze sprowadzi Jellala na dobrą drogę. Randka Graya i Juvii zapowiada się ciekawie. Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, wysyłam wenę i życzę powodzenie z one-shotem 😊
Cieszę się, że rozdział ci się spodobał ^^
UsuńDziękuję :)