27.08.2016

Rozdział 5

Nadchodzę z kolejnym rozdziałem! Mam nadzieję, że będzie lepszy od poprzedniego i spodoba wam się jeszcze bardziej :)
 Gajeel: Świetnie, a teraz zaczynajmy rozdział, gihi!
Ugh, znowu się wtrącasz, głąbie! 

~*~ 
 Erze obudził dźwięk telefonu. Ktoś od paru minut dobijał się do niej natarczywie. Szkarłatnowłosa westchnęła i podniosła się z wygodnego materaca. Usiadła na krańcu łóżka i podniosła komórkę. Na wyświetlaczu ujrzała napis z imieniem swojej przyjaciółki, Juvii. 
- Słucham? - ziewnęła do słuchawki i przetarła oko wierchem dłoni.
- Juvia przeprasza, że dzwoni tak wcześnie, ale bardzo potrzebuje pomocy, a nie wiedziała do kogo zadzwonić! - usłyszała po drugiej stronie rozpaczliwy głos niebieskowłosej.
- Co się stało? - spytała zdziwiona, ale jednocześnie przestraszona, że stało się coś złego.
- Musisz zjawić się u mnie jak najszybciej, proszę! Juvia wytłumaczy wszystko na miejscu! - po tych słowach się rozłączyła. Erza westchnęła i odłożyła telefon na szafkę obok łóżka. Wstała i podeszła do szafy. Wyciągnęła z niej przewiewną koszulkę z dziurami na ramionach i poszarpane dżinsy, po czym udała się do łazienki. Wykonała poranne czynności i uczesała włosy. Uplotła z nich dwa francuzy i szybko ubrała się w wybrane ciuchy. Wróciła do pokoju po telefon, ale kiedy miała wychodzić zatrzymała się i spojrzała na swoje biurko. Spoczywała na nim bluza należąca do niebieskowłosego chłopaka, którego poznała dwa dni temu. Od tamtej pory jeszcze nie spotkali się ponownie, ale wiedziała, że niebawem to nastąpi. Zaczerwieniła się na myśl o nim. Potrząsnęła głową by o nim zapomnieć i szybkim krokiem udała się do przedpokoju. Ubrała na nogi pastelowo różowe baletki i wyszła przed dom, zamykając za sobą drzwi. Udała się szybko do domu swojej przyjaciółki. Dziesięć minut później stała przed drzwiami mieszkania Juvii. Zapukała. Nie minęła chwila, a drzwi otworzyły się. Przed Erzą pojawiła się niebieskowłosa ze skołtunionymi włosami, maseczką na twarzy i w szlafroku. - Nareszcie jesteś! - zawołała zadowolona Juvia.
- Co się stało? - zapytała zdziwiona wyglądem swojej przyjaciółki, ale ta tylko wciągnęła ją do swojego mieszkania i popchnęła w kierunku swojego pokoju. - Juvia, wytłumacz mi co się dzieje! - zawołała poirytowana Erza.
- Idę na randkę! Potrzebuje twojej pomocy! - zawyła i wskazała palcem na swoją twarz i włosy. - Wyglądam jak szkarada, nie wiem co mam robić! - jęknęła i oparła się ręką o ścianę, spuszczając głowę.
- Na randkę? - kolejny raz tego dnia na jej twarzy ukazało się zdziwienie. - To świetnie! Już ci pomagam! Zostaw wszystko wspaniałej Erzie Scarlet i o nic się nie martw! Będziesz wyglądać cudownie! - zachwyciła się i pociągnęła Juvię do łazienki. - Najpierw trzeba zmyć tą maseczkę, a później rozczesać te okropne kołtuny... oj kochana, kochana, przed nami jeszcze kupa roboty! - westchnęła i chwyciła w rękę szczotkę. Zaczęła rozczesywać jej splątane włosy szarpiąc ją i ciągnąc za każdym razem. Niebieskowłosa powstrzymywała łzy, które co jakiś czas wzbierały w jej oczach. W końcu jednak udało się doprowadzić jej włosy do porządku. Erza wzięła do ręki dwie wsuwki i zebrała grzywkę Juvii do góry, po czym spięła ją na czubku głowy. - Teraz cię ubierzemy a potem pomalujemy! - powiedziała i klasnęła w dłonie. Szybko udały się do pokoju niebieskowłosej, a jej przyjaciółka otworzyła szafę i zaczęła w niej szperać.
- Erza, tak naprawdę to Juvia się strasznie denerwuje dzisiejszą randką... - wyznała i zaczęła bawić się rogiem szlafroka.
- Nie denerwuj się! - odpowiedziała i posłała jej ciepły uśmiech. - A kto jest tym szczęściarzem? - zapytała nagle, ponieważ uświadomiła sobie, że jeszcze tego nie wie.
- Gray. - po tym ją zatkało. Spojrzała na Juvię zdziwiona, a w pokoju nastała cisza.
- To super! - zawołała nagle Erza i podskoczyła radośnie. - Wyszykuję cię tak, że Gray cię nie pozna! - wróciła do szukania odpowiednich ubrań w szafie. W końcu wyciągnęła croop top do połowy brzucha i czarne leginsy z dziurami. Do tego założyła Juvii naszyjnik z delfinem. Nałożyła jej na twarz delikatny makijaż, w którym wyglądała uroczo, a całość prezentowała się świetnie. Do tego wszystkiego dobrały bordowe vansy i jasną, dżinsową kurtkę.
- Dziękuję Erza, gdyby nie ty nie wyglądałabym tak pięknie! - powiedziała szczęśliwa niebieskowłosa i przytuliła szkarłatnowłosą. - Gray niebawem powinien się zjawić. - spojrzała na zegarek mówiąc to.
- O, to ja uciekam! Miłej zabawy! - uradowana czerwonowłosa założyła na nogi swoje baletki i szybko wyszła z domu, machając na odchodne.

~*~

Głośne dzwonienie telefonu obudziło różowowłosego ze snu. Podniósł się  gwałtownie, po czym spadł z łóżka. Jęknął, wstał i zaczął masować się po tyłku. Wziął telefon do ręki i odebrał.
- Ta? - burknął zaspanym głosem do słuchawki.
- Synu? Obudziłem cię? - usłyszał po drugiej stronie głos swojego taty.
- Nie... - skłamał. - Co chcesz? Jestem w łazience! - otworzył szafę i zaczął w niej grzebać jedną ręką.
- Wrócę dzisiaj późno, a ma przyjechać ciocia z kuzynką. Zajmij się nimi, dobrze? - poprosił Igneel.
- Jasne. - zgodził się i ruszył z ubraniami do toalety.
- Dziękuję. Muszę kończyć. Do wieczora! - mężczyzna rozłączył się, a Natsu zaczął wykonywać poranne czynności. Ubrał na siebie dresowe spodenki i bluzę przez głowę z kapturem, po czym zszedł na dół do kuchni. Zjadł kanapki, które zostawił mu jego tata i westchnął.
- Kurczę. Że też ciotka musi dzisiaj przyjeżdżać... - mruknął i wstał od stołu. Udał się do góry i stanął w drzwiach swojego pokoju. Spojrzał na bałagan jaki w nim był. Mina mu zrzedła. - Nie poradzę sobie z tym... - jęknął. Wyciągnął telefon z kieszeni spodenek i niechętnie wybrał numer pewnej blondynki. Odebrała po trzech sygnałach.
- Słucham? - jej melodyjny głos zabrzmiał w słuchawce.
- Luce? Chciałbym prosić cię o pomoc... - powiedział i wytłumaczył o co chodzi.
- Okej, zaraz u ciebie będę. Nie może być aż tak źle! Do zobaczenia! - rozłączyła się, a kilka minut później była już pod jego domem. Zapukała do drzwi a chłopak jej otworzył. - Hej! - uśmiechnęła się szeroko.
- Cześć. - wpuścił ją do środka.
- To gdzie twój pokój? - spytała i zdjęła z nóg czarne trampki.
- U góry. Chodź zaprowadzę cię! - poszli razem na górę, a Natsu wskazał na jasnobrązowe drzwi, na których wisiała tabliczka z napisem ''Tylko GENIUSZ panuje nad chaosem''. Lucy zachichotała kiedy to przeczytała. Podeszła do nich i złapała za klamkę. Otworzyła i...
- Natsu, co to jest?! - krzyknęła widząc bałagan, jaki chłopak ma u siebie w pokoju.
- Nie krzycz na mnie! - zawołał, a z oczu zaczęły mu się lać wodospady łez. - Błagam, pomóż mi z tym! Dzisiaj przyjeżdża ciocia z kuzynką i muszę przygotować jeszcze pokoje gościnne i kolacje! - uklęknął przed nią i pokłócił się z rękami ułożonymi jak do modlitwy. - Proszę, Luce! - poprosił.
- Eh, no dobra. Już wstań. - zgodziła się, a różowowłosy uradowany przytulił się do niej tak, że głowę ulokował pomiędzy jej piersiami. - N-Natsu, puść mnie! - zrobiła się cała czerwona, a on odsunął głowę i spojrzał na nią dziwnie. Po chwili zorientował się o co chodzi i odskoczył od niej jak oparzony.
- Sorka! - podrapał się w tył głowy z głupawym uśmiechem.
- Okej. Lepiej zacznijmy sprzątać, bo nie zdążymy do jutra, a co dopiero do wieczora! - pociągnęła go za rękę po ścierki, miotłę, mop i wodę. Wrócili do pokoju Natsu i podzielili obowiązki. Lucy wycierała kurze, zamiatała i składała jego ubrania, a on ścielił łóżko, mył podłogę i układał swoje ciuchy w szafie. W myciu podłogi musiała mu pomóc, ale udało im się skończyć.
- Wow! - powiedział Natsu siedząc na środku swojego pokoju. - Mój pokój chyba jeszcze nigdy nie wyglądał tak porządnie. - stwierdził.
- Powinniśmy się teraz zając przygotowaniem pokoi gościnnych! - po tych słowach Lucy poczuła jak coś ociera się o jej nogę. Spojrzała w dół i zobaczyła niebieskiego kotka z zieloną chustką na szyi.
- O, Happy! Cześć, mały! - zawołał uśmiechnięty różowowłosy. Wziął zwierzaka na ręce i podszedł z nim do swojej przyjaciółki. - To jest Lucy, przywitaj się! - wyciągnął go w stronę blondynki, a ten dotknął ją łapką w nos. Uśmiechnęła się rozbawiona i pogłaskała go za uchem, na co zamruczał przeciągle. - To co, idziemy szykować pokoje? - spytał Natsu, odstawiając swojego niebieskiego członka rodziny na podłogę.
- Jasne. - pościelili łóżka i przyszykowali piżamy w pokojach gościnnych, a później zeszli do kuchni.
- Napijesz się czegoś? - zaproponował chłopak, a blondynka przytaknęła kiwnięciem. Wyciągnął z lodówki sok i nalał do dwóch szklanek. Poszli do salonu i usiedli na kanapie. - Dzięki za pomoc. Ratujesz mnie!
- Nie ma sprawy. Od tego chyba są przyjaciele, prawda? - zapytała i posłała mu niepewny uśmiech.
- Oczywiście. Gdybyś ty mnie potrzebowała to przyszedłbym nawet o 3 w nocy! - uśmiechnął się w ten swój niesamowity sposób, a serce Lucy zabiło szybciej. Nagle ktoś zapukał do drzwi. - Hm? Kto to może być? - Natsu wstał i poszedł otworzyć.
- Cześć kuzynku! - zaśmiała się wysoka brunetka, stojąc przed wejściem.
- Co?! Przecież miałyście być później! - zawołał zdziwiony ich nagłym przybyciem.
- Tak, ale plany się zmieniły i jesteśmy wcześniej. - uśmiechnęła się jego ciocia i razem ze swoją córką weszły do środka.
- Eh... - westchnął i zamknął drzwi wejściowe, po czym zaprowadził swoją ciocię i kuzynkę do salonu. - To moja przyjaciółka, Lucy. - przedstawił blondynkę. Ona wstała i wyciągnęła dłoń do starszej kobiety.
- Dzień dobry! - powiedziała z uśmiechem.
- Witam, jestem Sakura Dragneel. Miło mi cię poznać. - uścisnęła dłoń blondynki.
- Ja jestem Evergreen Dragneel, mój kuzynek pewnie ci o mnie opowiadał? - zaśmiała się i objęła za szyję młodego nastolatka.
- O tobie niekoniecznie... - burknął cicho, ale na jego nieszczęście brunetka to usłyszała i dostał zdrowo po łbie, na co wszyscy wybuchnęli głośnym śmiechem.

~*~

Niska, niebieskowłosa dziewczyna z kapturem na głowie i chustą na twarzy szybko podbiegła do drucianego płotu. Przerzuciła przez niego plecak, a potem sama się na niego wspięła i przeskoczyła na drugą stronę, żeby uniknąć konfrontacji z wściekłym wilczurem i jego właścicielem. Podniosła torbę z ziemi i założyła sobie na plecy, a potem puściła się biegiem w kierunku miasta. Cała zdyszana i zmęczona dobiegła w końcu za swój blok.
- Nie złapali cię? - spytał Lyon i wyciągnął rękę po plecak.
- Nie. Ale zapomnij, że jeszcze kiedykolwiek tam pójdę! Pieprzony kundel tego starucha omal mnie nie dopadł! - warknęła i rzuciła w niego z całej siły rzeczą, którą wyciągnęła z plecaka. Był to worek, w którym znajdowało się pięć paczek papierosów, narkotyki i niewielka ilość whisky w małym, plastikowym flakonie.
- Nie przesadzaj. Ważne, że wróciłaś i masz co chciałem! - uśmiechnął się i włożył rękę do worka. Nastolatka poirytowana jego słowami, uderzyła go z całej siły w twarz pięścią, a potem odeszła. Zrzuciła z siebie po drodze za dużą, starą bluzę swojego brata i jego dresy sprzed dwóch lat. Pod spodem miała czarne getry i koszulkę Gajeela, która bardzo jej się spodobała. Usiadła na schodach, które prowadziły do starej, opuszczonej kamienicy tuż obok jej bloku i westchnęła ciężko.
- Zawsze dam mu się wrobić. Ale jestem głupia! - powiedziała sama do siebie i uderzyła się w czoło otwartą dłonią. - Potrzebuje trawki... kurwa! - wstała i kopnęła jakiś kamień, który leżał na ziemi. Postanowiła się przejść. Poszła w kierunku centrum, a później udała się do parku. Usiadła na jednej z ławek i wpatrzyła się w taflę jeziora. Nawet nie zauważyła, a ktoś usiadł obok niej.
- Co tam, mikrusie? - usłyszała znajomy głos, który sprawiał, że czuła się bezpiecznie. Odwróciła głowę w bok i zobaczyła czarnowłosego, wysokiego chłopaka. Siedział na ławce z jedną ręką zawieszoną za oparciem a drugą bezwładnie leżącą na lewym udzie.
- Gajeel, nie zauważyłam cię. - mruknęła. - Wszystko gra, a tam? - odpowiedziała i założyła włosy za ucho.
- Może być. Jesteś jakaś dziwna, Lyon coś ci zrobił? - zapytał i spojrzał na nią poważnie. Zaskoczyło ją to pytanie. Pokiwała przecząco głową.
- Potrzebuje zapalić... - jęknęła cicho i spuściła głowę. Szatyn zaśmiał się cicho i wstał.
- Chodź, pójdziemy gdzieś, gdzie nie ma nikogo i dam ci jakieś fajki. - powiedział i schował ręce do kieszeni.
- Nie chcę fajek. - wytłumaczyła z westchnięciem.
- W takim razie czego potrzebujesz? - niebieskowłosa wstała i stanęła na ławce, żeby dorównać wzrostowi chłopakowi. Zbliżyła się do niego i nachyliła do jego ucha.
- No wiesz... trawka. - szepnęła, a on uśmiechnął się delikatnie pod nosem.
- Coś się tam znajdzie. Chodź, mała! - objął ją ręką za uda i posadził sobie na ramieniu, po czym podniósł.
- Hej, puszczaj mnie! - zawołała, próbując utrzymać równowagę.
- Jeśli nie będziesz wierzgać nogami na wszystkie strony to nie spadniesz! - skrzywił się, kiedy dostał kopa w żebro.
- A-Aaa... przepraszam. - zaczerwieniła się. Wolała nie sprawiać mu więcej bólu i dała się nieść aż pod drzwi jego domu. Tam odstawił ją na ziemię. Otworzył drzwi i wpuścił ją do środka. Weszła, a on zaraz za nią.
- Synku, to ty? - zawołała z kuchni jego mama.
- Ta! - odpowiedział i zrzucił z nóg czarne Nike.
- Jest twoja mama? - mruknęła niepewnie Levy i ścisnęła jego dłoń. Spojrzał na nią, a na jej policzkach zauważył rumieńce.
- Nie martw się, powinna cię polubić! - zachichotał i też ścisnął jej dłoń. Po tym geście jej twarz jeszcze bardziej się zarumieniła. Pociągnął ją za rękę w kierunku kuchni. Stanęli w drzwiach, a ich dłonie były splecione ze sobą. - Mamo, to jest Levy. - powiedział, a kobieta o długich, czarnych włosach, która stała do nich tyłem odwróciła się w ich stronę.
- Witam! Jesteś dziewczyną Gajeela? - spytała i wskazała uradowana na ich ręce.
- Ja, eee... -  jęknęła zdezorientowana i zakryła włosami twarz.
- To nie jest moja dziewczyna, eh. - wytłumaczył chłopak, a na jego policzki wpłynęły delikatne rumieńce.
- Jasne! - zaśmiała się kobieta. - Napijesz się czegoś? Może zjesz z nami obiad, co? - zaproponowała niebieskowłosej.
- Nie, dziękuję, nie trzeba. - podziękowała i uśmiechnęła się, ale Gajeel chyba udawał, że tego nie słyszał.
- Jeśli możesz to nalej jej soku. Zostanie na obiad. - powiedział i pociągnął nastolatkę do swojego pokoju, po czym go zamknął.
- Co z tobą? Przecież powiedziałam, że nie chcę obiadu! - zawołała i założyła rękę na rękę.
- Kiedy ostatnio jadłaś? - to pytanie ją zaskoczyło.
- Czemu pytasz? - zdziwiła się.
- Odpowiedz. Jadłaś coś dziś? - nie ustępował.
- Nie.
- A wczoraj?
- N-No... też nie. - westchnął, a ona spuściła głowę.
- Dlaczego? Przez Lyona? - pokiwała przecząco głową. - To czemu nie jadłaś? - zbliżył się do niej.
- Nieważne. Nie chcę dzisiaj o tym gadać, Lyon zepsuł mi humor. Powiedz tylko, skąd wiesz? - spojrzała na niego pytająco.
- Kiedy moja mama powiedziała, żebyś została na obiad zaświeciły ci się oczy. Zorientowałem się, że coś jest nie tak. Mimo to nie chciałaś. - wytłumaczył.
- Nie chcę się nikomu narzucać. - odwróciła się do niego plecami.
- Nie narzucasz się. - podszedł do szafy i otworzył ją. Zaczął grzebać między ciuchami, a po chwili wyciągnął z niej małą torebkę. - Mam tylko to, musi wystarczyć. - zamknął szafę i podszedł do okna. Otworzył je na oścież i usiadł na parapecie. Poklepał miejsce obok siebie pokazując, że ma usiąść. Tak też zrobiła.
- Nie boisz się, że mama cię przyłapie? - zapytała.
- Nie. Wie, że czasami podpalam, a poza tym nigdy nie wchodzi mi do pokoju póki jej na to nie pozwolę. - odparł i podał jej szluga. Wzięła go do ręki, a potem wsadziła sobie do ust. Gajeel wyciągnął z kieszeni zapalniczkę i podpalił skręta. Levy porządnie się zaciągnęła, a po kilku dobrych minutach wypuściła z ust dym.
- Tego mi było trzeba. - zaśmiała się, a on posłał jej zadziorny uśmiech.
- Nigdy nie pomyślałbym, że taki mikrus jak ty może być takim łobuzem! - stwierdził i położył jej rękę na głowie.
- No widzisz. A jednak może. Co, lubisz niegrzeczne dziewczynki? - przegryzła zabawnie wargę i zachichotała.
- Niegrzeczni chłopcy lubią niegrzeczne dziewczynki, gehe. - zjechał dłonią na jej policzek i spojrzał jej w oczy. Między nimi nastała cisza. Levy delikatnie dotknęła dłoni Gajeela, która nadal spoczywała na jej policzku. On trochę się do niej zbliżył. Druga jego ręka znalazła się po chwili na jej udzie. Nagle jednak po pokoju rozległo się pukanie do drzwi, a oboje nastolatków odsunęło się od siebie trochę skrępowani.
- Mam nadzieje, że wam nie przeszkadzam, syneczku! - rozległ się głos mamy chłopaka.
- Nie! Co chcesz? - spytał poirytowany.
- Chodźcie na obiad! - po tych słowach niebieskowłosa wyrzuciła peta za okno i zanim wyszła z pokoju cmoknęła czarnowłosego w policzek. Spojrzał na nią zaskoczony, a jego twarz przybrała odcień buraka.
- Chodź, inaczej obiad wystygnie. - posłała mu uwodzicielski uśmiech i opuściła pomieszczenie. Kaszlnął i przetarł dłonią policzek, w który go pocałowała.
- Co za baba. - zaśmiał się i wyszedł za nią.

~*~

A więc rozdział 5 ukończony i szczerze jestem z niego zadowolona. Mam nadzieję, że wam się spodoba! Takie zaskoczenie, Ever kuzynką Natsu... ale będzie pierwszą osobą, która pomoże naszemu kochanemu Natsusiowi z Lucy! :33 ahh, kochana Ever -^^-
 Noo i między Levy i Gajeelem też już coś ten tegeś, hihi xd
Gajeel: POMOCY!!! *krzyki gdzieś z piwnicy*
Eheheh, nie zwracajcie uwagi na te wrzaski, to nic takiego! ;p
ZAMKNIJ SIĘ GAJEEL! -___-''
No, to do zobaczenia i mam nadzieję, że miło wam się czytało! :'** 

2 komentarze:

  1. Co tu dużo mówić? Rozdział świetny. Oczywiście, że miło się czytało. Oby randka się udała. Galevi już się rozwija. Czekam na następny rozdział i mam nadzieję, że będzie trochę więcej Nalu.
    Pozdrawiam i wysyłam wenę 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się, aby między Nalu rozkwitło coś w najbliższych dwóch, trzech rozdziałach :)Ogromnie się cieszę, że rozdział ci się podobał -^^-
      Ja również pozdrawiam!

      Usuń